poniedziałek, 23 listopada 2015

WALENTYNKI w listopadzie

Mam serce dla każdego psa i kota. Mam serce w kieszeni, saszetce, suszarce, w lodówce, w domu.
Wszędzie serca i serca, serca suszone, serca drobiowe.
serce w suszarce



Długo się suszą takie serca, co jakiś czas robię im "odsysanie" - z suszarki na ręcznik papierowy, odsysanie tłuszczu i wracają na suszarkę. I tak się serca suszą a "psichówek" wesoły, radosny, strzeże serca niczym rycerz przed kocim najazdem.
Tłusty papier


Przed suszarkę długo serca płukałam i moczyłam, i znowu płukałam, bo ja nie lubię jak te skrzepy czarne w sercach są.

Do serca przytul psa, a pies przytuli serce.

czwartek, 19 listopada 2015

Psie smaczki

Mam suszarkę, mam psa, kupiłam mięso i mam suszone smaki dla psiaków.
Do tej pory suszyłam piersi z indyka, karkówkę, łopatkę, serca drobiowe (kurze) i schab.
Po każdej takiej operacji trzeba umyć sito suszarki, bo tłuste.

Wyobrażałam sobie, że takie suszone mięso będzie jak z indiańskich książek, twarde jak podeszwa, nigdy się nie zepsuje i nada się tylko do żucia.
Niestety, dla Norka, który nie ma zbyt wielu zębów, stety.
Mięso się upiekło, powolutku, ale upiekło. Wygląda apetycznie (przysięgam jakem wegetarianin), pachnie tak, że pod suszarką cały zestaw zwierzakowy (7 sztuk)  siedział i pilnował czy aby już nie gotowe.

Wszystko odtłuszczałam po suszeniu na ręcznikach papierowych. Mimo to do kieszeni ładnej kurtki raczej bym nie wkładała, tłuste plamy murowane.

Ładnie się w rączkach rwało na mniejsze kawałki, idealne na nagrody w trakcie treningów. Serca przed suszeniem pokroiłam wzdłuż na mniej więcej 3 kawałki każde. Sprawdziły się na kolejną psią wizytę jako ułatwienie oswajania z gościem.

Smakowało bardzo, kotom i psom.

Warto suszyć!!!

piątek, 7 sierpnia 2015

Uwaga, PARZY!!!

Uwielbiam chodzić na boso. W okół domu, po trawie, zdarzą się i do sklepu polecieć bez butów.
Stąd wiem, że chodnik, asfalt, beton, polbruk, bruk parzy, bardzo parzy.
Widziałam zdjęcia poparzonych łap w internecie.
Nie prowadzajmy naszych pupili w taki upał po asfalcie czy po chodniku.
Psom i nam będzie przyjemniej w lesie, na trawie czy w parku.

Uwaga chodnik, asfalt, bruk, beton parzy psie łapy.





Zdecydowanie należy olać (nomen omen) tabliczki "zakaz wprowadzania psów na trawnik".

sobota, 11 lipca 2015

Pies z wizytą.

Psy lubią gości. Goście to ręce do głaskania, kolana do leżenia, przysmaki spod stołu, dłuższe spacery. Psy lubią ludzkich gości. Z psimi gośćmi jest różnie.
Czarna lubi inne psy, Zworka udaje, że innych psów nie ma, omija z daleka, nie chce się kolegować, Norek - nie lubi, nie toleruje, nie chce.

Dom mamy duży, z podwórkiem, ogrodem, blisko lasu, rzeki, jeziora i gości lubimy, więc z przyjemnością przyjmujemy.
Zapowiedzieli nam się goście z psem, z Arią.



Taki psi gość to dla nas-psów podwójny problem. Raz, że koło naszych Państwa, koło naszych miseczek, koło naszych zabawek, po naszym domu będzie pałętał obcy pies, a dwa, że goście, którzy są przecież tylko dla nas-psów, będą się zajmować obcym psem, nie będą cali dla nas-psów.


Ciasteczko dla Czarnej za niezwracanie uwagi na Arię, za chwilę leżenia, za spokój.
Ciasteczko dla Zworki za przejście obok Arii bez warczenia, za powąchanie, za to, że dała się powąchać.
Ciasteczko dla Norka za nieatakowanie Arii.
Ciasteczko dla Arii, za spokojne podejście do Czarnej, za niezwracanie uwagi na Zworkę.

Po godzinie pracy i rozdawania wątróbkowych ciasteczek stado się zaakceptowało.

 
 

Były zabawy, wspólne ganianie za piłką, bieganie w kółko i wspólny spacer. Skończyło się na spaniu w jednym łóżku - Aria ze Zworką a w środku Iwona.
Ciasteczka były po to, żeby w razie czego odwrócić uwagę, żeby skojarzyć psiego gościa z czymś miłym (ciasteczkami), żeby psi gość nasze stado kojarzył z czymś miłym. Sukces i viktoria.


Pierwszego dnia były zabawy, podskoki, wariactwo. Drugiego cała czwórka skupiła się na leżeniu, spaniu, patrzeniu w dal. Nawet spacer był bardzo spokojny. Aria, która jest samochodowym rzygulcem i rzygaczem, w drodze do domu nie wymiotowała. Całą podróż samochodem przespała.

Jestem baaaardzo dumna ze swoich psiaków i Arii.

ps. a tu pies na muszce

czwartek, 18 czerwca 2015

Domownicy czworonożni - koty

Koty, kocurki, kocurki, kotki, diabły wcielone, leniwce, dziki, pięknoty, sierściuchy i cała reszta.

Kotów jest sześć, tygrys Spięty, królewna Lula, lafirynda Mięta, buc Malina, dzikus Szarka. Te dwa w kapciach znajdy spod orzecha, wykarmione strzykawka poszły do dobrych ludzi. Maliny i Mięty nie ma na zdjęciach (na razie) Jest jeszcze Kminek, kot z miejscem na duszę.





Domownicy czworonożni - psy



Mieszka z nami pies.
ZWORKA nestorka, przytulanka, ślicznotka i panienka, szef całego zamieszania. Nawet Czarna się jej słuchała. Mój demo pies. Ma 11 lat, a cały czas najszybciej się uczy.  Pies trenera. Do szpanowania i rozpieszczania. Bo Zworka umie wszystko :-)


LESIEK lat chyba 2, pan biegacz, krzywa nóżka, tancerz, najbardziej rozedrgany pies na świecie. Zaczynamy z Lesiem trenować, taki szczyl to się szybko uczy. Nie spodziewaliśmy się dzieciaka w naszej bandzie, ale bardzo się przydaje, do zabawiania hotelowych gości.

W tej chwili (marzec 2020) Lesiu jest już dorosłym dojrzałym Panem. Dalej rozedrgany ale najmądrzejszy na świecie.


 MIKI i RAVEN nie spokrewnione ze sobą bliźniaki, 6 lat w jednym boksie. Teraz uczą się być osobno, reagować na swoje imię a nie oba.
Raven odeszła i Miki sam kroczy z nami przez las. Coraz wolniej, z co raz bardziej siwym pyskiem.
Miki
 Raven



CZARNA lat 8, piękna jak "konie w galopie", łagodna jak słoń w składzie porcelany. 50 kilo serca i ogon morderca porcelany. W domu anioł, na spacerze diabeł.
Czarna odeszła, nagle, bez ostrzeżenia. Zostawiła dziurę w sercu i smutek tak wielki.




NOREK lat...jakieś 17, nasz schroniskowiec na tymczasie. Strażnik podwórka, pod bramą dzik i strzała, w łóżeczku rozkoszniak. Nazywany Księciem, Przystojniakiem, Dzikiem, Rencistą, Panem w Dresie, Wuefistą i Kłykciem.
Odszedł powolutku chybocąc się na swoich krótkich nóżkach za Tęczowy Most.

HEPI była z nami króciutko. Lubiła wodę, a gdy zbiegała z górki do jeziorka wyglądała ja całkowicie zdrowy i szczęśliwy pies.



Chciałabym się Pańswu przedstawić.


Mieszkam pod Nowogrodem Bobrzańskim, działam w Zielonej Górze i okolicy.
Opiekuję się psami i kotami, zawodowo, dbam o nie jeśli właściciel nie może.
Jestem psim trenerem, zajmuję się behawiorem psów i kotów.

W moim domu mieszkają 3 psy, Zworka, Lesiu i Miki. Najmłodszy ma 6 lat. Zworka z Mikim ponad 10. Oby były z nami jak najdłużej. Mamy tez koty. Jest ich 7. Najstarsze rodzeństwo - Lula i Spięty, znajda Szarka i trójka jej dorosłych już dzieci - Kminek, Mięta i Malina. I ostatnia Gaga, została nam po tymczasowaniu.

Bywamy domem tymczasowym dla kotów, we współpracy z Inicjatywą Dla Zwierząt i zielonogórskim Schroniskiem.

Jestem wolontariuszem w Schronisku w Zielonej Górze, choć nie udzielam się już tak często, pomagam jak mogę.

Wraz z mężem od 5 lat prowadzimy domowy hotel dla zwierząt.

Psiapsióła - hotel domowy na fejsie    

Kocia matka na fejsie


Uczę się i dokształcam cały czas, na temat zachowań psów i kotów, najczęściej na seminariach i warsztatach. Fascynuje mnie psi nos i psie emocje. Uwielbiam patrzeć jak psu komunikują się miedzy sobą, jak komunikują się z nami.

Miałam marzenie: zrobić ze swojego domu domowy hotel dla psów - udało się :-)


Ciastka dla psa

... z wątróbki i mąki ryżowej

Zanim się wytłumaczę kim jestem i po co to robię.

Proporcje na oko, miałam jakiś kilogram wątróbki wieprzowej, przemieliłam pół kilograma ryżu na mąkę (nie użyłam wszystkiego), do tego dwa jajka. Wątróbkę ugotowałam, zmiksowałam z jajkami, żeby blenderowi lżej było, wymieszałam z mąką i.... zamiast stolnicy i wałkowania i wykrawania, bo dla mnie to za dużo roboty, kulałam ciastczane kuleczki, spłaszczałam i na jakieś 10 minut do piekarnika z termoobiegiem. Gotowe.
Psi nos w ciasteczkach jako dowód, że smakują.

Poprzednią partię robiłam z mąki pszennej, do części dodałam nieudany ser smażony (nie chciał zgęstnieć skubany). Tym razem mąka ryżowa, bo bardziej neutralna, lżej strawna, bezpieczniejsza dla większości psów. Poprzednim razem wałkowałam i wycinałam kwadraciki - dużo bałaganu, i dużo mąki musiałam dodać, by ciasto się nie rwało. Poprzednim razem po upieczeniu i przestygnięciu dosuszyłam ciastka w piekarniku, żeby dłużej się nie psuły - wyszły za twarde i za kruche. Teraz mam taki lekko gliniate.