Mam suszarkę, mam psa, kupiłam mięso i mam suszone smaki dla psiaków.
Do tej pory suszyłam piersi z
indyka,
karkówkę,
łopatkę,
serca drobiowe (kurze) i
schab.
Po każdej takiej operacji trzeba umyć sito suszarki, bo tłuste.
Wyobrażałam sobie, że takie suszone mięso będzie jak z indiańskich książek, twarde jak podeszwa, nigdy się nie zepsuje i nada się tylko do żucia.
Niestety, dla Norka, który nie ma zbyt wielu zębów, stety.
Mięso się upiekło, powolutku, ale upiekło. Wygląda apetycznie (przysięgam jakem wegetarianin), pachnie tak, że pod suszarką cały zestaw zwierzakowy (7 sztuk) siedział i pilnował czy aby już nie gotowe.
Wszystko odtłuszczałam po suszeniu na ręcznikach papierowych. Mimo to do kieszeni ładnej kurtki raczej bym nie wkładała, tłuste plamy murowane.
Ładnie się w rączkach rwało na mniejsze kawałki, idealne na nagrody w trakcie treningów. Serca przed suszeniem pokroiłam wzdłuż na mniej więcej 3 kawałki każde. Sprawdziły się na kolejną psią wizytę jako ułatwienie oswajania z gościem.
Smakowało bardzo, kotom i psom.
Warto suszyć!!!